poniedziałek, 23 czerwca 2014

Masz w sobie cząstkę mnie



Żwir chrzęści po oponami łukaszowego pojazdu. Tumany kurzu wzbijają się w powietrze i na chwilę przysłaniają mi obraz, a kiedy opadają mojego przyjaciela już nie ma. Zostaje tylko sucha ziemia i dziwnie parna aura. Zupełne przeciwieństwo mojego życia, tak słonego od wylanych łez.
Nikołaj płacze. Jego szloch dociera do mnie razem z poczuciem, że Łukasz po trosze czuje się winny. Jakby na nim też spoczywała odpowiedzialność za to co się stało.
Prawie biegiem pędzę do sypialni, gdzie malutki kwili. Nie mam wątpliwości, że wzywa matkę. Że to ją pragnie ujrzeć. Nie mnie. Matkę. Tą, która przez dziewięć miesięcy nosiła go pod sercem. Która karmiła go swoimi obawami, niepewnościami i strachem. Miłością też.
Jak mam mu powiedzieć, że przez najbliższy czas nie dane mu będzie zaznać matczynego dotyku? A może nigdy nie będzie mu dane…
Płaczemy obaj, łzy dziecka i dorosłego mężczyzny mieszają się ze sobą kiedy biorę Nikołaja na ręce i przytulam jego maleńki policzek do swojej twarzy. Nie podejmuję próby uspokojenia go. Choć do dopiero małe stworzenie to czuję, że on też musi wypłakać swój smutek i żal. Czasem mam wrażenie, że to malutkie dziecko pojmuje z tego wszystko więcej niż ja.
- Wiem, że chciałbyś przytulić się do mamy – to chyba naturalne, że Nikołaj za nią tęskni. Pewnie jeszcze bardziej niż ja. Jakie to podłe, że ona nie może tej tęsknoty odczuwać. A może jednak coś czuje… Słowa lekarzy to dla mnie bełkot i jedyne co z niego wynika to, że Laura nadal żyje. Jak długo nie są w stanie ocenić. Póki nie przyjdzie na nią pora. Każdy z nas kiedyś pożegna się z ziemskim istnieniem.
Delikatnie odkładam Nikołaja do kołyski. Pięknej drewnianej kołyski, gdzie ja sam kiedyś zasypiałem, utulany do snu przez mamę. Rodzice kiedy tylko dowiedzieli się, że Laura spodziewa się dziecka, postanowili nam ją podarować. Ojciec gruntownie ją odnowił, tak, żeby Nikołaj miał wygodnie i bezpiecznie. Gdyby wiedzieli, jakie to wszystko zawiłe, jak wszystko się poplątało, to kołyska byłaby jeszcze na strychu mojego rodzinnego domu, zakurzona i zapomniana.
Ciekawe czy z takim zachwytem oczekiwali by narodzin Nikołaja…
Myśl o rodzicach trzeba odłożyć na bok. Teraz sam jestem ojcem. I muszę zapewnić mojemu dziecku jak najspokojniejsze dzieciństwo. Nawet jeśli w tym momencie nie czuję się na siłach by podołać rodzicielstwu, a najchętniej to wyłbym jak pies i czekał aż ktoś inny zajmie się moim życiem.
Łukasz oferował swą pomoc. Aga też. Tak, oni muszą czuć się winni. Aga, bo jest siostra Laury. Łukasz, bo jest moim przyjacielem. To za ich sprawą wpadłem w sidła miłości. Tylko czy to powód by targać swoje wyrzuty sumienia? Nie. Oni muszą czuć się winni tego co wydarzyło się dużo później.
Nikołaj już nie płacze. Pewnie jest głodny. Niedługo powinna wpaść Nadia i zaopiekować się nim przez czas kiedy ja będę w szpitalu. O tysiąckroć wolałbym zostać w domu, a nawet zaszyć się w nim na całe życie, ale chcę być fair wobec Laury. I wobec Nikołaja. Nie mogę pozwolić by za parę lat, kiedy syn będzie już na tyle dojrzały by wszystko zrozumieć, opowiem mu wszystko, a on zarzuci mi tchórzostwo.
Uciekam do kuchni, by przygotować jedzenie dla Nikołaja i w ten sposób odgonić natrętne myśli. Tak, kiedyś byłem tchórzem. Ale ludzie się zmieniają. Szkoda, że Laura nie dostała tej szansy.
Żołądek plącze mi się w supeł, kiedy przypominam sobie pierwszą wizytę w szpitalu. Wtedy byłem jeszcze w szoku, zbyt skonfundowany i przerażony by pojąć ciężar jaki spada mi na barki. Z każdą następną stawałem się coraz bardziej świadom tego, że Laura nie jest już tą samą Laurą, że nigdy nie była taka jak myślałem. Od momentu kiedy ją pierwszy raz zobaczyłem zasiałem w sercu ziarno mojego własnego wyobrażenia tej kobiety, a potem uparcie hodowałem je w sobie, by na koniec wyrósł z niego trujący chwast. Ale przecież to nie moja wina, że to wszystko się stało.
Wracam do Nikołaja, biorę go na ręce i spokojnie pozwalam mu napełnić żołądek. Nadia nie ma doświadczenia z dziećmi i perspektywa karmienia małego pewnie by ją przerosła. Ja tego doświadczenia też nie miałem i kiedy na świecie pojawił się Nikołaj byłem zupełnie zielony jeśli chodzi o te sprawy. Człowiek jednak uczy się szybciej w praktyce niż teorii, a płacz dziecka jeszcze bardziej przyśpiesza proces edukacji. Nadal nie wiem jeszcze wielu rzeczy, ale obaj z Nikołajem uczymy się jak funkcjonować. Gdyby nie on pewnie bym się poddał. I wtedy byłbym tchórzem.
Mały nie dojada wszystkiego. Trochę mnie to martwi i po powrocie ze szpitala będę musiał zadzwonić do mamy i zapytać czy to normalne czy powinienem się martwić. Chwilę czekam aż wszystko ułoży się w jego żołądku, potem kołyszę go w ramionach i patrzę jak zasypia. Uwielbiam ten moment. Nikołaj zamyka wtedy oczy, a ja mogę ze spokojem patrzeć na syna. Kiedy nie śpi, jego oczy mają ten sam odcień co oczy Laury i stanowią swoiste przypomnienie o niej. Jakby Nikołaj był żywą pamiątką po niej. Ale ona przecież jeszcze żyje…
Nikołaj leży już spokojnie w kołysce, kiedy pojawia się Nadia. Ona jedna z całej mojej rodziny nie wypowiedziała ani słowa komentarza na temat tego co zaszło. Specjalnie dla mnie przyjechała do Włoch i była na każdy telefon. To do niej dzwoniłem w momentach największego kryzysu, płakałem, żaliłem się. Mogłem tylko dziękować Bogu za taką siostrę.
- Nikołaj śpi. Nie powinien się budzić do mojego powrotu.
- Nie martw się Matey, poradzę sobie.
Klepie mnie po ramieniu, a ja tylko uśmiecham się słabo. Też chciałbym mieć w sobie wiarę, że poradzę sobie ze wszystkim co przygotowało dla mnie życie. Tylko, że miejsce, do którego mam jechać nie daje ani krzty tej wiary.
- Matey? – Nadia zatrzymuje mnie jeszcze w progu, a jej twarz jest spięta. Zamierza powiedzieć coś co nie jest proste i jestem przekonany, że chodzi o Laurę. Pierwszy raz od tamtego dnia chce powiedzieć coś na temat mojej żony – Czy są szanse, że Laura przeżyje?
Gdyby nie było szansy, to już dawno powiedziałbym lekarzowi, żeby dał sobie spokój, zabrałbym Nikołaja i wrócił do Bułgarii, by tam zaczynać wszystko od nowa. Ale przecież szanse były, choć bardzo minimalne. I dopóki były nie zamierzałem odcinać się od tego życia.
- Może trudno w to uwierzyć, ale chciałbym, żeby przeżyła.
- Nie, Matey to normalne. I myślę, że Laura przeżyje. Nie pozwolisz jej odejść.   

***
Witajcie. Bardzo dziękuję, za wszystkie komentarze pod poprzednim rozdziałem. Mam nadzieję, że i ten przypadł wam do gustu, mimo, że nie miałam czasu by go dopracować. Nadal niewiele wiadomo, ale cierpliwości, niedługo pojawi się tajemniczy ktoś, kto wiele namieszał w życiu Matey'a.
Pozdrawiam was ciepło:)
 

13 komentarzy:

  1. Dotarłam, dziękuję za informację.
    Coraz bardziej mi się tu podoba i jest coraz ciekawiej, mimo że tak naprawdę niewiele wiadomo. Podziwiam Matey'a (tak to się odmienia?), że się nie poddaje. Walczy zarówno o dziecko jak i o żonę, mimo że nie ma pewności czy uda jej się przeżyć. Jestem ciekawa co takiego się wydarzyło, że Laura jest w tak złym stanie. Mam tylko nadzieję, że niedługo jej się poprawi.
    Pozdrawiam. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawie jest i mam nadzieję że będzie :) . Z całym serduchem podziwiam Matey'a <3
    Co się stało Laurze ? :(
    Pozdrawiam i czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy Laura jest w śpiączce, a ten ktoś, kto namieszał w życiu Matey'a to któryś z siatkarzy? Pytań wiele, ale na odpowiedzi muszę poczekać te kilka dni. Pewnie i tak nie zgadłam, bo zawsze wymyślisz coś zaskakującego ;)
    Pozdrawiam i do piątku :*
    Sasza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę zgadałaś, ale ciii, nic więcej nie powiem;) Do zobaczenia w piątek:)

      Usuń
  4. No to teraz już nic nie wiem, uh. Trochę nie rozumiem, Laura jest w szpitalu, więc zakładam, ze jest chora, albo w śpiączce, albo coś, mają wspólne dziecko, a mimo to Matey nie odnosi się do swojej żony z miłością. Jest w szpitalu, więc powinien się troszczyć, kochać ją...więc coś jest nie w porządku, coś się stało pomiędzy nimi, bo ja mam własnie wrażenie, że on nie walczy, przynajmniej nie o jej miłość. Czekam z niecierpliwością aż to wyjaśnisz ;)
    Pozdrawiam cieplutko xxx

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz:) Powoli wszystko będzie się wyjaśniać. Pozdrawiam:)

      Usuń
    2. Ostatni rozdział na un-oubli ;) zapraszam!

      Usuń
  5. Jest Matey, jestem i ja.
    I również wierzę, że Laura przeżyje.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wow...jeszcze nigdy nie czytałam opowiadania o Mateyu. :) Laura musi przeżyć! :( Dlaczego on nie zachowuje się tak jak powinien zachowywać sie normalny mąż? Gdzie podziała się czułość, miłość..przecież maja wspólne dziecko :-/
    Czekam z niecierpliwością na następny :*

    [http://milosna-zagrywka.blogspot.com/]-zapraszam i przepraszam za spam :)

    OdpowiedzUsuń