- Cześć Matey.
Pomimo ogromnego wahania w głosie zapraszam Łukasza do środka, a on rozgląda się po
moim domu, jakby był tu po raz pierwszy w życiu. A przecież w ciągu ostatnich
kilkunastu miesięcy bywał tu częstym gościem. Może szuka jakiś oznak mojego
złamania. A może wciąż nie może uwierzyć, że pogodziłem się z losem.Tak jak każdy, który wpada na chwilową wizytę. Przychodzą, kiwają głową, kiedy mówię, że daję radę, a w środku albo współczują, albo uznają, że sobie zasłużyłem. A potem odchodzą...
Prowadzę Łukasza do kuchni, bo to jedyne miejsce, prócz pokoju Nikołaja, gdzie panuje znośna temperatura. Żygadło siada na krześle, a
jego wzrok automatycznie zatrzymuje się na jednym ze zdjęć przyczepionym za
pomocą małego magnezu do lodówki. Wpatruje się w fotografię, a potem niepewnie przenosi
spojrzenie na mnie. Wiem, że przyszedł tu wałkować od nowa ten sam temat, bo nie jest w stanie pojąć pewnych spraw. Ale ja nie mam ochoty rozmawiać o tym jak moje życie przewróciło się do góry nogami. Jak wszystko
w co wierzyłem przestało mieć jakiekolwiek znaczenie.
- Napijesz się herbaty?
Łukasz kiwa głową, więc zabieram się za jej przygotowanie byleby tylko zająć czymś ręce. Pewnie powinienem zaproponować
coś mocniejszego, takie rozmowy nie należą do najłatwiejszych, a alkohol
zwiększa odwagę, ale w mojej sytuacji nie wyobrażam sobie, że piję choćby
lampkę wina. Mój umysł musi być jasny i trzeźwy, bo od tego zależy życie
innych.
W ciszy czekamy aż zagotuje się woda, a potem aż
zaparzy się herbata. W końcu muszę przerwać to milczenie. Ostatnio zbyt dużo
było go w tym domu i stawał się niechcianym lokatorem.
- Co u Agi?
Żona Łukasza nie jest neutralnym tematem, o którym
można by na luzie porozmawiać, ale nic innego nie przychodzi mi do głowy. Żygadło blednie, jakbym zapytał nie o jego żonę, a o jej siostrę.
- Miała ofertę sesji, ale odmówiła, bo musiałaby
wyjechać do Szwajcarii. A w tej sytuacji… - rzuca mi szybkie, pełne obaw spojrzenie - To znaczy wolała zostać.
- Niepotrzebnie – odpowiadam chłodno i z
niepotrzebną pretensją, ale moja cierpliwość też ma swoje granice. Czy nie
pokazałem wszystkim, że sam sobie poradzę z tym co zafundowało mi życie? Czy
nie udowodniłem, że potrafię walczyć o szczęście, nawet jeśli wszyscy wokół
uznali, że powinienem zwątpić i się poddać?
- Matey, nie denerwuj się – Łukasz ewidentnie
przestraszony moją gwałtowną reakcją wykonuje uspokajający gest. Mogę się
założyć, że to Agnieszka namówiła go na tą wizytę by wybadał sytuację. By sprawdził jak
sobie daję radę. Pierwszy raz ciąży mi obecność przyjaciela.
- Agnieszka wolała zostać – zaczyna ostrożnie
Łukasz, a jego dłoń nerwowo bawi się łyżeczką – W razie gdybyś potrzebował
pomocy.
- Radzę sobie – wyrzucam z siebie sucho. Bez emocji.
Obojętnie. Jakby to wszystko nie dotyczyło mnie, ale zupełnie obcego człowieka.
- No tak.
W tym krótkim westchnieniu Łukasz zawiera wszystko
co myśli o tej sprawie. Choć to człowiek do rany przyłóż i nigdy nie odmawiał
pomocy, to nie mógł i nadal nie może pojąć jak mogłem wziąć odpowiedzialność za dwie zupełnie
bezbronne osoby, zwłaszcza po tym jak potraktowała mnie jedna z nich. Nie mógł
zrozumieć jak mogłem wziąć na siebie taki ciężar i zrezygnować z marzeń.
Chociaż ja tego tak nie czuję. Posiadanie
rodziny od zawsze stawiałem jako najważniejszy cel w życiu i może dlatego
popełniłem takie błędy. Ze strachu. Bo kiedy człowiekowi mocno na czymś zależy,
tak z całych sił, to zawsze gdzieś obok czai się panika i przekonanie, że los
nie będzie łaskawy.
Łukasz w dość krótkim czasie opróżnia swój kubek,
jakby i jemu ta wizyta nie była na rękę. Doskonale wiem, że przyszedł tu
głownie z poczucia obowiązku, ale nie mam mu tego za złe. Łukasz zachował się
jak prawdziwy przyjaciel; w godzinie próby po prostu był obok mnie. Nic więcej
nie musiał robić. Ważna była sama jego obecność. Trudne sytuacji wyzwalają całą
prawdę o człowieku.
- To jakbyś czegoś potrzebował to dzwoń.
- Dzięki.
Łukasz wygląda jakby z ulgą opuszczał mój dom. Nic
dziwnego, od dawna panoszy się po nim odór bólu i winy. I niezrozumienia, kiedy
na chwilę wpadną takie osoby jak Łukasz.
- No to.. do zobaczenia.
Odprowadzam Łukasza do samych drzwi i macham mu
krótko na pożegnanie. Przez te kilkadziesiąt minut kiedy gościł w mojej kuchni
czułem, że nie jestem z tym wszystkim sam. Po wyjściu przyjaciela wszystko
wraca do normy. Znów to ja musze strawić czoło wyzwaniu, przed jakim postawił
mnie los.
Łukasz chyba ma mi jeszcze coś do powiedzenia, bo
tuż przy furtce odwraca się, a na jego twarzy gości coś na wzór podziwu.
Podziwu nad czynem szaleńca.
- Ty naprawdę jej wybaczyłeś?
To wbrew pozorom trudne pytanie. Nie można na nie
odpowiedzieć po prostu „Tak” lub „Nie”. To pytanie kryje w sobie tyle
podtekstów, tyle znaczeń, tyle sensów.
Mimo to nigdy się nad nim nie zastanawiałem. Ja po
prostu wiedziałem.
Uśmiecham się lekko do Łukasza, a on kręci głową z
niedowierzaniem.
- Nie wiem jak ty po tym wszystkim możesz ją
jeszcze kochać.
Też tego nie wiem. I pewnie nigdy się nie dowiem.
Kocham ją. Bo to moja żona i matka mojego dziecka. Osoba, za którą jestem gotów
oddać życie. Pomimo wszystko.
***
Startuję z nową historią i nowymi bohaterami. Co z tego wyjdzie czas pokaże. Postaram się dodawać rozdziały regularnie, co 11 dni, ale mogą pojawić się opóźnienia ze względu na moje nowe obowiązki. Mam nadzieję, że stworzony przeze mnie Matey przypadnie wam do gustu.
Pozdrawiam was ciepło:)
P.S. Opowiadanie dedykuję Saszy.
***
Startuję z nową historią i nowymi bohaterami. Co z tego wyjdzie czas pokaże. Postaram się dodawać rozdziały regularnie, co 11 dni, ale mogą pojawić się opóźnienia ze względu na moje nowe obowiązki. Mam nadzieję, że stworzony przeze mnie Matey przypadnie wam do gustu.
Pozdrawiam was ciepło:)
P.S. Opowiadanie dedykuję Saszy.
Jestem ciekawa co takiego się wydarzyło i co Matey musiał wybaczyć swojej żonie. Co spowodowało całą tę sytuację. Dlatego też będę wpadać i czytać, tym bardziej, że ten rozdział bardzo mnie zaciekawił. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz:) Mogę tylko napisać, że sytuacja będzie wyjaśniała się bardzo powoli, ale postaram się, żeby nie było nudno;)
UsuńOh matko, już kocham tę historię ;) Jakieś niedokończone sprawy, przeszłość, dawne uczucia, to właśnie wszystko, co tu jest i o czym ja uwielbiam czytać. Podoba mi się, czekam na główną bohaterkę!
OdpowiedzUsuńI przy okazji nowość na un-oubli
Pozdrawiam x
Dziękuję za komentarz:) Też lubię takie nie do końca wyjaśnione sprawy i chyba właśnie dlatego o nich piszę.
UsuńRównież pozdrawiam:)
Zapraszam na un-oubli na 14 rozdział ;)
UsuńCodziennie wchodziłam i w końcu się doczekałam się pierwszego rozdziału;) U Ciebie zawsze zaczyna się tak tajemniczo, że od razu zaczynam odliczać te 11 dni.
OdpowiedzUsuńDzięki za dedykację i przepraszam, że tak mało naskrobałam, ale miałam ciężki tydzień. Następnym razem bardziej się postaram.
Pozdrawiam :*
Sasza
Dzięki za komentarz:) Też odliczam dni, ale z zupełnie innego powodu;) Też miałam taki sobie tydzień i doskonale cie rozumiem, ale ty już masz wszystko praktycznie za sobą, a ja dopiero mam wszystko przed sobą. Ale nie ma co narzekać, przynajmniej wygraliśmy wczoraj z Włochami;)
UsuńBuziaki:*
Ciekawe rozpoczęcie :)
OdpowiedzUsuńTajemnicze :)
Pozdrawiam :)
Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam:)
Usuń