czwartek, 12 czerwca 2014

Nie oczekuję, że zrozumiesz



- Cześć Matey.
Pomimo ogromnego wahania w głosie zapraszam Łukasza do środka, a on rozgląda się po moim domu, jakby był tu po raz pierwszy w życiu. A przecież w ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy bywał tu częstym gościem. Może szuka jakiś oznak mojego złamania. A może wciąż nie może uwierzyć, że pogodziłem się z losem.Tak jak każdy, który wpada na chwilową wizytę. Przychodzą, kiwają głową, kiedy mówię, że daję radę, a w środku albo współczują, albo uznają, że sobie zasłużyłem. A potem odchodzą...
Prowadzę Łukasza do kuchni, bo to jedyne miejsce, prócz pokoju Nikołaja, gdzie panuje znośna temperatura. Żygadło siada na krześle, a jego wzrok automatycznie zatrzymuje się na jednym ze zdjęć przyczepionym za pomocą małego magnezu do lodówki. Wpatruje się w fotografię, a potem niepewnie przenosi spojrzenie na mnie. Wiem, że przyszedł tu wałkować od nowa ten sam temat, bo nie jest w stanie pojąć pewnych spraw. Ale ja nie mam ochoty rozmawiać o tym jak moje życie przewróciło się do góry nogami. Jak wszystko w co wierzyłem przestało mieć jakiekolwiek znaczenie.
- Napijesz się herbaty?
Łukasz kiwa głową, więc zabieram się za jej przygotowanie byleby tylko zająć czymś ręce.  Pewnie powinienem zaproponować coś mocniejszego, takie rozmowy nie należą do najłatwiejszych, a alkohol zwiększa odwagę, ale w mojej sytuacji nie wyobrażam sobie, że piję choćby lampkę wina. Mój umysł musi być jasny i trzeźwy, bo od tego zależy życie innych.
W ciszy czekamy aż zagotuje się woda, a potem aż zaparzy się herbata. W końcu muszę przerwać to milczenie. Ostatnio zbyt dużo było go w tym domu i stawał się niechcianym lokatorem.
- Co u Agi?
Żona Łukasza nie jest neutralnym tematem, o którym można by na luzie porozmawiać, ale nic innego nie przychodzi mi do głowy. Żygadło blednie, jakbym zapytał nie o jego żonę, a o jej siostrę.
- Miała ofertę sesji, ale odmówiła, bo musiałaby wyjechać do Szwajcarii. A w tej sytuacji… - rzuca mi szybkie, pełne obaw spojrzenie - To znaczy wolała zostać.
- Niepotrzebnie – odpowiadam chłodno i z niepotrzebną pretensją, ale moja cierpliwość też ma swoje granice. Czy nie pokazałem wszystkim, że sam sobie poradzę z tym co zafundowało mi życie? Czy nie udowodniłem, że potrafię walczyć o szczęście, nawet jeśli wszyscy wokół uznali, że powinienem zwątpić i się poddać?
- Matey, nie denerwuj się – Łukasz ewidentnie przestraszony moją gwałtowną reakcją wykonuje uspokajający gest. Mogę się założyć, że to Agnieszka namówiła go na tą wizytę by wybadał sytuację. By sprawdził jak sobie daję radę. Pierwszy raz ciąży mi obecność przyjaciela.
- Agnieszka wolała zostać – zaczyna ostrożnie Łukasz, a jego dłoń nerwowo bawi się łyżeczką – W razie gdybyś potrzebował pomocy.
- Radzę sobie – wyrzucam z siebie sucho. Bez emocji. Obojętnie. Jakby to wszystko nie dotyczyło mnie, ale zupełnie obcego człowieka.
- No tak.
W tym krótkim westchnieniu Łukasz zawiera wszystko co myśli o tej sprawie. Choć to człowiek do rany przyłóż i nigdy nie odmawiał pomocy, to nie mógł i nadal nie może pojąć jak mogłem wziąć odpowiedzialność za dwie zupełnie bezbronne osoby, zwłaszcza po tym jak potraktowała mnie jedna z nich. Nie mógł zrozumieć jak mogłem wziąć na siebie taki ciężar i zrezygnować z marzeń.
Chociaż ja tego tak nie czuję. Posiadanie rodziny od zawsze stawiałem jako najważniejszy cel w życiu i może dlatego popełniłem takie błędy. Ze strachu. Bo kiedy człowiekowi mocno na czymś zależy, tak z całych sił, to zawsze gdzieś obok czai się panika i przekonanie, że los nie będzie łaskawy.
Łukasz w dość krótkim czasie opróżnia swój kubek, jakby i jemu ta wizyta nie była na rękę. Doskonale wiem, że przyszedł tu głownie z poczucia obowiązku, ale nie mam mu tego za złe. Łukasz zachował się jak prawdziwy przyjaciel; w godzinie próby po prostu był obok mnie. Nic więcej nie musiał robić. Ważna była sama jego obecność. Trudne sytuacji wyzwalają całą prawdę o człowieku.
- To jakbyś czegoś potrzebował to dzwoń.
- Dzięki.
Łukasz wygląda jakby z ulgą opuszczał mój dom. Nic dziwnego, od dawna panoszy się po nim odór bólu i winy. I niezrozumienia, kiedy na chwilę wpadną takie osoby jak Łukasz.
- No to.. do zobaczenia.
Odprowadzam Łukasza do samych drzwi i macham mu krótko na pożegnanie. Przez te kilkadziesiąt minut kiedy gościł w mojej kuchni czułem, że nie jestem z tym wszystkim sam. Po wyjściu przyjaciela wszystko wraca do normy. Znów to ja musze strawić czoło wyzwaniu, przed jakim postawił mnie los.
Łukasz chyba ma mi jeszcze coś do powiedzenia, bo tuż przy furtce odwraca się, a na jego twarzy gości coś na wzór podziwu. Podziwu nad czynem szaleńca.
- Ty naprawdę jej wybaczyłeś?
To wbrew pozorom trudne pytanie. Nie można na nie odpowiedzieć po prostu „Tak” lub „Nie”. To pytanie kryje w sobie tyle podtekstów, tyle znaczeń, tyle sensów.
Mimo to nigdy się nad nim nie zastanawiałem. Ja po prostu wiedziałem.
Uśmiecham się lekko do Łukasza, a on kręci głową z niedowierzaniem.
- Nie wiem jak ty po tym wszystkim możesz ją jeszcze kochać.
Też tego nie wiem. I pewnie nigdy się nie dowiem. Kocham ją. Bo to moja żona i matka mojego dziecka. Osoba, za którą jestem gotów oddać życie. Pomimo wszystko. 

***
Startuję z nową historią  i nowymi bohaterami. Co z tego wyjdzie czas pokaże. Postaram się dodawać rozdziały regularnie, co 11 dni, ale mogą pojawić się opóźnienia ze względu na moje nowe obowiązki. Mam nadzieję, że stworzony przeze mnie Matey przypadnie wam do gustu. 
Pozdrawiam was ciepło:)
P.S. Opowiadanie dedykuję Saszy.

9 komentarzy:

  1. Jestem ciekawa co takiego się wydarzyło i co Matey musiał wybaczyć swojej żonie. Co spowodowało całą tę sytuację. Dlatego też będę wpadać i czytać, tym bardziej, że ten rozdział bardzo mnie zaciekawił. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz:) Mogę tylko napisać, że sytuacja będzie wyjaśniała się bardzo powoli, ale postaram się, żeby nie było nudno;)

      Usuń
  2. Oh matko, już kocham tę historię ;) Jakieś niedokończone sprawy, przeszłość, dawne uczucia, to właśnie wszystko, co tu jest i o czym ja uwielbiam czytać. Podoba mi się, czekam na główną bohaterkę!
    I przy okazji nowość na un-oubli
    Pozdrawiam x

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz:) Też lubię takie nie do końca wyjaśnione sprawy i chyba właśnie dlatego o nich piszę.
      Również pozdrawiam:)

      Usuń
    2. Zapraszam na un-oubli na 14 rozdział ;)

      Usuń
  3. Codziennie wchodziłam i w końcu się doczekałam się pierwszego rozdziału;) U Ciebie zawsze zaczyna się tak tajemniczo, że od razu zaczynam odliczać te 11 dni.
    Dzięki za dedykację i przepraszam, że tak mało naskrobałam, ale miałam ciężki tydzień. Następnym razem bardziej się postaram.
    Pozdrawiam :*
    Sasza

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za komentarz:) Też odliczam dni, ale z zupełnie innego powodu;) Też miałam taki sobie tydzień i doskonale cie rozumiem, ale ty już masz wszystko praktycznie za sobą, a ja dopiero mam wszystko przed sobą. Ale nie ma co narzekać, przynajmniej wygraliśmy wczoraj z Włochami;)
      Buziaki:*

      Usuń
  4. Ciekawe rozpoczęcie :)
    Tajemnicze :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za komentarz i również pozdrawiam:)

      Usuń